Czujnik temperatury zewnętrznej nie może być nasłoneczniony. Dlatego należy go instalować na północnej lub północno-wschodniej ścianie budynku, z dala od otworów okiennych i drzwiowych. Najlepiej zamontować go na ścianie wewnętrznej na wysokości około 1,5 metra od podłogi. 2. Rejs promem do Szwecji – to również doskonały pomysł na jesienny wyjazd. Choć takie rejsy organizowane są zwykle weekendowo, to nic nie stoi na przeszkodzie, by przy okazji zatrzymać się nad polskim wybrzeżem i zwiedzić Trójmiasto, wydłużając urlop o kilka dni. 3. Na wschodniej ścianie Kościelca doszło do wypadku. Trwa akcja Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na tę chwilę nie ma więcej informacji - trzymamy kciuki! Urlop na ścianie. Co może być przyjemniejszego i bardziej relaksującego od Yin jogi? Odpowiedź jest prosta – Yin joga na ścianie! Zamówienie Kategorie: Dzisiaj rano (22 października br.) wybrane brygady Wojsk Obrony Terytorialnej rozpoczęły cykl ćwiczeń z wojskami pk. Osłona-21. Ćwiczenia te będą odbywały się do końca roku w cyklach 72 – godzinnych, całodobowo w pasie przygranicznym z Białorusią oraz w stałych rejonach odpowiedzialności brygad OT na terenie województw: podlaskiego, lubelskiego i mazowieckiego. Ćwiczenia Sycylia, Włochy - oferty na wycieczki, wczasy i wakacje. Last Minute Sycylia, Włochy. Porównaj oferty ponad 100 biur podróży. Mamy największy wybór wyjazdów na każdą kieszeń! Rezerwuj online z Wakacje.pl bez wychodzenia z domu. nlo2. TRATWĄ NA KOŃCU ŚWIATA, czyli odkrywamy Biebrzański Park Narodowy WYMYŚL COŚ! „Gdzie jedziemy?” – zagaja Mój przed zbliżającym się urlopem. Niby pytanie otwarte, można wymyślić cuda na kiju, ale w gruncie rzeczy i tak wszyscy wiemy, że jak co roku wylądujemy: nad wodą – bo dzieciaki uwielbiają pływać, pod namiotem – bo dla Mojego to kwintesencja urlopu i pewnie znów na ścianie wschodniej - bo ja chcę uciec od zgiełku pod oknami naszego mieszkania. Ogólna potrzeba, by oddalić się od zabetonowanego miasta, poczuć trawę pod stopami i nacieszyć oczy zielenią jest już tak wielka, że właściwie jest nam bez różnicy, gdzie dokładnie pojedziemy, byle razem. I w tym momencie Mój, widząc, że reszta nie ma specjalnych pomysłów, zapodaje: „A może na Biebrzę? Na tratwę?” - TRATWĘ?! - Oczy naszych dzieci zapłonęły. No, i pojechaliśmy. PLANUJEMY, PAKUJEMY, JEDZIEMY! Cel już jest. Pozostało tylko go zrealizować. Najpierw mały research dotyczący Biebrzańskiego Parku Narodowego. Szybko też wybieramy firmę, która organizuje spływy tratwą po Biebrzy. Firm takich jest klika, ale nasz wybór pada na brodatego, niezwykle sympatycznego Pana Rumcajsa i jego tratwy stacjonujące w Kopytkowie - wsi, którą on sam określa jako „leżącą na końcu świata”. Tylko on bowiem w wybranym przez nas terminie może zorganizować nam spływ dwudniowy. Oczywiście zabieramy ze sobą cały sprzęt campingowy i rowery, bo w planach mamy pozostać po spływie jeszcze kilka dni na Podlasiu. Kiedy tam docieramy, wiemy już, że to był dobry wybór: panuje tu swojski klimat, jak okiem sięgnąć tylko pola, bagna i lasy, drewniany dom właścicieli ma wymalowanego przy wejściu bajkowego Rumcajsa z żoną Hanką i synkiem Cypiskiem, za recepcją stoją kajaki, tratwy i oldschoolowy samochód terenowy dowożący je do rzeki, a na tyłach ogrodu, pośród drzew - małe pole namiotowe z miejscem na ognisko i wieżyczką do obserwacji zwierząt. Wszystko skąpane w słońcu, ciepłe i przytulne i już nas po cichu woła, byśmy po spływie zostali właśnie tu jeszcze parę dni dłużej… Tratwa – niby co w niej skomplikowanego, przecież nie raz już płynęliśmy: kajakiem, łodzią, żaglówką… więc i z tym damy radę – tak sobie z Moim myślimy i trochę z rozbawieniem i przymrużeniem oka traktujemy wylewne opowieści naszego gospodarza na jej temat. A Rumcajs jest gadułą, na dodatek skrupulatnym gadułą, więc opisuje nam wszystko arcydokładnie: jak pagajować, jak sterować, jak cumować, jak spać, jak usuwać nieczystości, no jednym słowem wszystko. Zgodnie z planem, wybieramy spływ dwudniowy, z noclegiem na tratwie, co jest największą atrakcją dla naszych dzieciaków. Trasa już ustalona: 12 km z Jagłowa do Dolistowa, najpierw Biebrzą Leniwą (tak ją na trasie nazwał nasz Tymek), potem jej szerszą częścią. Nasz Rumcajs straszy, że tratwa to właściwie bardziej dom na rzece, niż sprzęt pływający i że średnio płynie ona max 1,5 km/h, co oznacza, że musimy się spiąć, by w te dwa dni dopłynąć do mety. Nas to jednak nie przeraża i na pewniaka wskakujemy na nasz pływający „dom”. Jak to, my nie damy rady?! DOM NA WODZIE Tak naprawdę dom na wodzie to odwieczne marzenie Mojego, pewnie kiedyś go dla nas wybuduje… ale na razie mamy jego namiastkę. I ona jest cudowna! Nasza tratwa jest maleńka, czteroosobowa, ale zawiera w sobie wszystko, czego nam potrzeba: zadaszony domek podzielony na dwa pomieszczenia: sypialnię i kuchnię, którą też można przerobić na sypialnię, część wokół domku służącą do pagajowania oraz taras, czyli dach domku – ulubione miejsce naszych latorośli. Start był właściwie prosty, ale szybko doszło do „pagajowiczów” - czyli nas, rodziców, że właściwie musimy się nieźle namachać, żeby w ogóle posuwać się do przodu... Biebrza Leniwa nie była dla nas bowiem zbyt łaskawa. Nurtu praktycznie nie było, a miejscami wiatr pchał nasz domek do tyłu… Oczywiście od niespełna czteroletniej Klary nie mogliśmy wymagać pomocy przy sterowaniu tratwą, sukcesem było, że z niej nie wypadła . Starszy o pięć lat Tymon początkowo miał wielkie chęci, ale dwa razy większy od niego pagaj szybko i skutecznie zniechęcił go do dalszego nim machania. Trzeba mu jednak oddać, że był mistrzem rzucania kotwicy, rozkładania trapu przy cumowaniu i zwijania lin. Pagajowanie zostało jednak wyłącznie w naszych rękach i pierwszego dnia dało nam się ostro we znaki. Za to wieczór i noc na tratwie była magiczna. Cumowaliśmy w zupełnym pustkowiu: tylko woda, szuwary i pole. Dzieci, wymęczone dniem na rzece, szybko poszły spać. My posiedzieliśmy jeszcze trochę, by móc już w zupełnym spokoju poczuć tą naszą tratwę i Biebrzę. A wokół czarno, a na niebie niezliczona ilość gwiazd… ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ Drugiego dnia wpłynęliśmy na szerszy odcinek Biebrzy, za zaporą wodną. Tu było już głębiej, nurt był szybszy i właściwie domek płynął sam. Woda była lodowata, ale nasze dzieciaki i tak się kąpały. W przerwach łapaliśmy jeszcze świerszcze na łące i podglądaliśmy polującego lisa. Wiedzieliśmy już, że jesteśmy niedaleko celu, więc pozwoliliśmy sobie na dłuższe niż pierwszego dnia przerwy. Po prostu – chill do bólu! NA KOŃCU ŚWIATA Właściciel tratw odebrał nas w umówionym miejscu. Znów mieliśmy okazję przejechać się jego starym jeepem. Cała okolica wydała nam się tak idealnie piękna w swej prostocie, że od razu po powrocie do Kopytkowa rozbiliśmy się tam jeszcze na kolejne trzy dni. Mieliśmy rowery, więc o braku atrakcji nie mogło być mowy. W następnych dniach wyjeżdżaliśmy na wycieczki, by tym razem z perspektywy dwóch kółek przyjrzeć się okolicy. Tymon na swoim nowym rowerze robił kolejną już ponad dwudziestokilometrową trasę. Klara, ciągnięta przez tatę w przyczepce, czuła się jak księżna. ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ Na zmianę mijaliśmy łąki, bagna, pola skoszonych zbóż, kukurydzy i tytoniu. W ospałych, małych wioskach kupowaliśmy bułki i soki. Po drodze mijaliśmy zwierzęta - te dzikie, jak bociany, czaple, sarny i te domowe: konie, krowy, kozy, gęsi, które dla naszej najmłodszej stanowiły chyba jeszcze większą atrakcję. Kiedy była taka możliwość, zaliczaliśmy kąpiel w Biebrzy i odpoczynek na kocu. Dzieciaki były zachwycone! Berek na polu kukurydzy i wdrapywanie się na bale siana – no cóż mogło być lepszego! Po zachodzie słońca całą okolicę parku zaczynała spowijać gęsta mgła. Momentalnie robiło się chłodno, ale i na to nasz gospodarz miał swoje sprawdzone sposoby. Co wieczór rozpalał ognisko, przy którym mogli się zebrać i ogrzać wszyscy ci, których przyciągnął do siebie ten przepiękny koniec świata! KILKA PORAD: Na tratwę trzeba zabrać ze sobą zapas wody i żywności. Po drodze nie ma sklepu! Tratwa ma 140 cm szerokości, więc jeśli chcemy wziąć materace do spania, trzeba sprawdzić, czy się zmieszczą. Za karkołomne uważam wypłynięcie na spływ tylko z jedną osobą do pagajowania i sterowania. Idealnie jest, gdy osoby do pagajowania mogą się wymieniać, wtedy przyjemność ze spływu jest jeszcze większa i machanie pagajem mniej obciążające. Należy pamiętać, że spływ odbywa się przez park narodowy. Należy więc tam, jeśli już mamy potrzebę mycia siebie lub naczyń, zaopatrzyć się w ekologiczne środki tego typu. Warto zaopatrzyć się w lornetkę do podpatrywania zwierząt. Autorka tekstu: Kamila Szczepankiewicz, Autor zdjęć: Michał Szczepankiewicz (ZOBACZ PROFIL) Praca zwyciężyła w konkursie "Polska z dziećmi 2019"Nagroda: rodzinny pobyt, ufundowany przezPensjonat Tylickie Wzgórze w Tyliczu k. Krynicy Zdrój WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE Portal Zgłoś Udostępnij Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy opracowała projekt nowego Kodeksu pracy, który dopuszcza rozwiązanie stosunku pracy w trakcie urlopu i zwolnienia lekarskiego. Ochrona przed zwolnieniem będzie wyłączona również w przypadku zatrudnionych na umowę zastępstwo oraz kobiet w ciąży pracujących w małych firmach. Powrót do artykułu: Nowy Kodeks pracy: rozwiązanie stosunku pracy w trakcie urlopu i choroby Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Mania Zgłoś Udostępnij Ale mi nowość z kobietą w ciąży zatrudnią na zastępstwo. Przecież ta umowa od dawna nie chroni kobiety w ciąży. Jakieś bzdury to są. Sama byłam zatrudniona na takiej umowie aż 4 lata i byłam w ciąży. Zostałam zwolniona,bo osoba za którą byłam zatrudniona zwolniła się i było to 2 lata temu. To żadnej nowości nie piszecie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Yaneee Mamneeka Zgłoś Udostępnij Jak widać idziemy w kierunku wytyczonym przez PO, czyli "lulamy" przedsiębiorców aby im nabić jeszcze więcej kasy, i dodatkowo dajemy im narzędzie do szantażu pracowników popprzeznatychmiastowe zwolnienie. Umacniamy tym samym państwo niewolnicze. Przecież pracownicy nie chodzą na zwolnienia z wyrachowania tylko że strachu przed utratą pracy i brakiem możliwości jej szybkiego znalezienia. Jak te zmiany wejdą w życie PiS może się pakować a Polska może zmienić nazwę na Ukraina Zapolska bo tu się bardziej o nich dba niż o Polaków. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Mała Zgłoś Udostępnij A co w przypadku gdy jestem na l4 od zeszłego roku ponieważ choruje na raka ? Też będą mogli mnie zwolnic ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Alebieda Zgłoś Udostępnij Ale afryka, jeszcze tylko zalegalizują bicie pracownika w celu osiągnięcia lepszej efektywności i będzie bosko. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Jacenty Zgłoś Udostępnij Mojego Ojca zwolniono po 29 latach pracy proponując mu zmianę zakresu obowiązków z kierownika na obsługę placu, bo prywatny przedsiebiorca musial mieć stanowisko dlla syna. Niech rząd mi powie jak 63- letni czlowiek ma znaleźć pracę zgodną z jego predyspozycjami na terenie ściany wschodniej. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Ja Zgłoś Udostępnij Praca na ścianie wschodniej za 1300zl, i jeszcze zwolnią za to że zechcesz pójść na urlop bo ci przepadnie oczywiście ! bo przecież pracoda.... sorki, właściciel niewolników nie udzieli bo wydajność mała i nie ma na wczasy na Kanarach i nowego Lexusa Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Polka Zgłoś Udostępnij Pięknie. Dają 500 plus i namawiają do dochodzenia w ciążę. Następnie tę samà kobietę można zwolnić. Do sądu takich trzeba podać co to wymyślili. "Brawo" za tak obrzydliwe pomysły !!! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Poirytowana Zgłoś Udostępnij Jedno wyklucza drugie coś musieli zmienić abyś MATKO miała wybór albo 500+ albo wypłata. Siedzą tam na górze i wymyślaja. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Gość Gość Karolina Zgłoś Udostępnij Nie wiem, dlaczego wprowadzacie ludzi w błąd?! To jeszcze nie jest nowy kodeks pracy tylko projekt. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Gość Zgłoś Udostępnij Nie wiem, dlaczego wprowadzacie ludzi w błąd?! To jeszcze nie jest nowy kodeks pracy tylko w pierwszym zdaniu tego artykułu jest zaznaczone, że to PROJEKT. Czytaj ze zrozumieniem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość emeryturka, taka tyci, tyci Zgłoś Udostępnij Rząd (były pracodawca bankowy) idzie ostro na Nobla. W związku z tym należy na koniec roku koniecznie rozdać pomysłodawcom sowite nagrody. Może nawet co kwartał Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Gość Zgłoś Udostępnij jestem na zw,lekarskim do kwietnia czy pracodawca moze mnie zwolnic,moje leczenie potrwa jeszcze 2 miesiace ,listonosz dostarczyl mi swiadectwo z pracy,i co dalej ,Chorobowe bee dostawac z pracy czy z ZUS prosze o odpowiedz Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Gość Zgłoś Udostępnij jestem na zw,lekarskim do kwietnia czy pracodawca moze mnie zwolnic,moje leczenie potrwa jeszcze 2 miesiace ,listonosz dostarczyl mi swiadectwo z pracy,i co dalej ,Chorobowe bee dostawac z pracy czy z ZUS prosze o odpowiedzW trakcie zwolnienia lekarskiego pracodawca nie może Cię zwolnić. Jeśli jednak w trakcie trwania zwolnienia wygasa Ci umowa, wtedy zwolnienie lekarskie nie powoduje jej takiej sytuacji dalszy zasiłek wypłaca ZUS. Oczywiście, to wszystko moje domysły, bo strasznie niejasno opisujesz sprawę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Yvonne Zgłoś Udostępnij Jak widać idziemy w kierunku wytyczonym przez PO, czyli "lulamy" przedsiębiorców aby im nabić jeszcze więcej kasy, i dodatkowo dajemy im narzędzie do szantażu pracowników popprzeznatychmiastowe zwolnienie. Umacniamy tym samym państwo niewolnicze. Przecież pracownicy nie chodzą na zwolnienia z wyrachowania tylko że strachu przed utratą pracy i brakiem możliwości jej szybkiego znalezienia. Jak te zmiany wejdą w życie PiS może się pakować a Polska może zmienić nazwę na Ukraina Zapolska bo tu się bardziej o nich dba niż o pełni się zgadzam. I mówić po ukraińsku też już niedługo będziemy musieli. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Yvonne Zgłoś Udostępnij Już w pierwszym zdaniu tego artykułu jest zaznaczone, że to PROJEKT. Czytaj ze projekty szybko są realizowane. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Ewelina Zgłoś Udostępnij Ale ja tu czytam że jednak może pracodawca zwolnić a co mam zrobić skoro chorobowe mam od ortopedy na zwichniętą nogę i jeszcze nie minęły 2 miesiące a już mnie straszą zwolnieniem. Jak mam przyjść do pracy skoro nie jestem zdolna ani lekarz nie dał zdolności a potem jeszcze muszę zrobić badania z zakresu medycyny pracy. Czy ten 1 dzien urlopu na żądanie jest pewny? Bo czytam że też nie ale mi by to dało szansę by z nia na dzień nie zostać bez dochodów. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Gość Zgłoś Udostępnij witam prasze o porade,umowe o prace mam do konca listopada, u nas w prasy podfirma zwalniala obecnie jestem na zwolnieniu lekarskim od 4 marca,jezeli dana osobanie nie podpisze wypowiedzenia za poruzumieniem stron,bo takie dawali,Czy podfirma moze dana osobe zwolnic wysylajac jej swiadectwo pracy do domu Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość Gość Zgłoś Udostępnij witam prasze o porade,umowe o prace mam do konca listopada, u nas w prasy podfirma zwalniala obecnie jestem na zwolnieniu lekarskim od 4 marca,jezeli dana osobanie nie podpisze wypowiedzenia za poruzumieniem stron,bo takie dawali,Czy podfirma moze dana osobe zwolnic wysylajac jej swiadectwo pracy do domuMoże zwolnić, ale nie może zrobić tego, jeśli przebywasz na zwolnieniu lekarskim. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość m Zgłoś Udostępnij to skandal wszystko dla pracodawców a ty ludu do cofnij się do " kamienia łupanego " ,zero stabilności nawet dla kobiet w ciąży , toczymy się coraz niżej do dna Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość zenit Zgłoś Udostępnij Jak widać idziemy w kierunku wytyczonym przez PO, czyli "lulamy" przedsiębiorców aby im nabić jeszcze więcej kasy, i dodatkowo dajemy im narzędzie do szantażu pracowników popprzeznatychmiastowe zwolnienie. Umacniamy tym samym państwo niewolnicze. Przecież pracownicy nie chodzą na zwolnienia z wyrachowania tylko że strachu przed utratą pracy i brakiem możliwości jej szybkiego znalezienia. Jak te zmiany wejdą w życie PiS może się pakować a Polska może zmienić nazwę na Ukraina Zapolska bo tu się bardziej o nich dba niż o Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Gość tlen Zgłoś Udostępnij żaden pracodawca nie zwolni dobrego pracownika. jak myślisz, że pracodawca tylko marzy o nabijaniu kasy to sam załóż sobie firmę, zatrudnij takiego samego nieroba jakim jesteś i wtedy się wypowiadaj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach 1 miesiąc temu... Gość Nick Zgłoś Udostępnij Pracodawcy pozostawiać będą w pracy tylko rodzinę i wybitnych pracowników (110% normy), pełna usłuznosc i dyspozycyjnosc 24h Świątek piątek. Proszę wziąć pod uwagę że nie wszyscy w szkole mieli same piątki, czy to oznacza że tacy ludzie nie mają prawa do życia, bo byli nierobami? Kolejny krok to legalizacja eutanazji, emigracja zarobkową lub rewolucja. Niech mi ktoś powie jakie realne prawa do tłumaczenia się ma uczeń w starciu z nauczycielem? I jak uczeń zachoruje to go wyrzucają że szkoły. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Dystrybutorzy oferujący wartość dodaną przygotowują się do przetargów na budowę szybkiego Internetu w pięciu wschodnich województwach. Gotowość do współpracy z resellerami w tym zakresie deklarują już RRC i Komsa. Wkrótce zaczną być ogłaszane przetargi związane z najważniejszym projektem w ramach finansowanego z funduszy unijnych programu „Rozwój Polski Wschodniej”: budową sieci teleinformatycznej za 300 mln euro w pięciu województwach – podkarpackim, podlaskim, świętokrzyskim, lubelskim i warmińsko-mazurskim. W marcu bieżącego roku rząd zaakceptował studium wykonalności, czyli dokument, który pokazuje, jak dziś wygląda infrastruktura internetowa, jak operatorzy będą rozbudowywać sieć, a samorządy – finansować ją, natomiast Komisja Europejska rozpoczęła proces notyfikacji pomocy publicznej. Dofinansowanie budowy sieci na ścianie wschodniej jest palącą potrzebą. – Z zeszłorocznych danych Komisji Europejskiej wynika, że dostęp do sieci na terenach wiejskich w Polsce jest nadal na jednym z najniższych poziomów w Europie. Z Internetu korzysta tam niecałe 30 proc. mieszkańców – podkreśla Kamil Śliwski, Channel Account Manager produktów Linksys by Cisco w Polsce. Na budowie sieci szerokopasmowej, a później na świadczeniu usług w oparciu o powstałą infrastrukturę, mogą sporo zarobić zarówno resellerzy oraz VAR-owie, jak i ISP, a także operatorzy telekomunikacyjni. W dodatku pomoc obiecują im już dziś dystrybutorzy z wartością dodaną. OPÓŹNIONE STUDIUM WYKONALNOŚCI Tworzenie liczącego siedem tomów (każdy po prawie 500 stron) dokumentu, który miał być gotowy w maju 2009 r., przeciągało się. Według Sławomira Komendarczyka, product managera Motorola Broadband w RRC, nic w tym dziwnego. – Punktem wyjścia do opracowania dobrego studium wykonalności jest stworzenie rzetelnej bazy danych. Jednak pozyskanie podstawowych informacji, zwłaszcza z tego regionu, stanowiło dla ankieterów nie lada wyzwanie. Niestety brakuje pełnej dokumentacji inwentaryzacyjnej zasobów teleinformatycznych lub została ona wcześniej wykonana niezbyt szczegółowo. Dlatego problem pojawił się wówczas, kiedy osoby odpowiedzialne za przeprowadzenie analizy, zaczęły te dane weryfikować – tłumaczy. Na szczęście przedstawiciele urzędów marszałkowskich mieli wgląd w dokumentację w okresie, gdy powstawała. Dzięki temu, zanim dostali do ręki całość, znali już zawartość 70 proc. materiału, więc projekt ma dużą szansę na realizację. Do budowy sieci trzeba się zabrać jak najszybciej, bo musi być gotowa do 2013 r. Dlatego samorządowcy jeszcze przed otrzymaniem studium konsultowali się z fachowcami w sprawie metod instalacji światłowodów, tzn. czy można układać je w ziemi, czy też należy zdecydować się na podwieszanie na słupach. Wybudowana w ramach projektu infrastruktura teleinformatyczna ma być własnością województw, a sieć otwarta dla wszystkich przedsiębiorców telekomunikacyjnych, dostarczających usługi szerokopasmowe bezpośrednio odbiorcom końcowym. WOJCIECH DEPAprezes zarządu Komsy Nasz profil działalności sprawia, że jesteśmy dobrze przygotowani do realizacji programu informatyzacji wybranych regionów Polski. Chcemy być uczestnikiem tak ważnego przedsięwzięcia. Komsa funkcjonuje dość sprawnie w obszarze kompleksowych dostaw sprzętu teleinformatycznego i w tym zakresie szczególnie interesuje nas współpraca z regionalnymi instalatorami. To przedsiębiorcy, którzy znają lokalny rynek, mają rozeznanie potrzeb i oczekiwań działających na nim operatorów. Mają też dobry kontakt z władzami samorządowymi, które również bliższe są lokalnej społeczności. Jesteśmy przygotowani do przetargów na dostawy sprzętu dla instalatorów i cały czas zbieramy informacje na temat takiego zapotrzebowania. W późniejszym etapie chcemy poszerzyć współpracę z nimi w ramach usługi serwisu. KAMIL ŚLIWSKIChannel Account Manager produktów Linksys by Cisco w Polsce Wschodnia część Polski to tereny pozbawione dużych miast, co przyczynia się do wolniejszej ekspansji Internetu. Najgorzej pod względem rozwoju sieci domowych jest w województwie podlaskim, gdzie dostęp do sieci ma tylko 40 proc. mieszkańców. Minimalnie lepiej jest w województwach lubelskim i podkarpackim, bo tam z Internetu korzysta nieco ponad 50 proc. mieszkańców. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę ceny połączeń w naszym kraju, należące do najwyższych w Europie (wśród 22 państw Polska zajmuje drugie miejsce, jeśli chodzi o średnią cenę miesięczną indywidualnego łącza 2 – 4 Mb/s). Naturalne jest więc, że Unia Europejska kładzie nacisk na inwestycje właśnie w tych regionach naszego kraju. RRC POPROWADZI ZA RĘKĘ Zainteresowanie siecią szerokopasmową dla Polski Wschodniej już deklarują dystrybutorzy typu VAD. RRC chce za pośrednictwem partnerów dostarczać rozwiązania Motoroli. Dystrybutor zapewnia, że wspomoże resellerów na każdym etapie projektu. – Możemy zaproponować coś ciekawego wielu podmiotom, zarówno resellerom i VAR-om, jak małym i średnim ISP, a zwłaszcza tym, którzy do tej pory nie inwestowali, np. w budowę infrastruktury na ścianie wschodniej, z obawy, że musieliby przeznaczyć na to 100 proc. własnych środków finansowych – zapewnia Sławomir Komendarczyk z mogą zyskać partnerzy RCC, którzy zdecydują się na zaangażowanie w projekty budowy sieci w Polsce Wschodniej? Według przedstawicieli RRC współpracujący z dystrybutorem partnerzy, włączający się aktywnie w działania marketingowe na swoim terenie, mogą się na najbliższe kilka lub kilkanaście lat związać biznesowo z nowymi beneficjentami projektów. – Dzięki temu zyskują szansę na pozyskanie tych projektów, a tym samym świadczenie właściwie wszystkich dodatkowych usług, np. serwisu, opieki posprzedażnej, konsultacji, outsourcingu. Z naszą pomocą partnerzy przejdą przez wszystkie etapy realizacji takiego projektu – zapewnia Sławomir Komendarczyk. Inwestycję na tym obszarze dystrybutor zamierza potraktować kompleksowo. Według Sławomira Komendarczyka nie chodzi o to, żeby dostarczyć tylko gotowe rozwiązania. – Trzeba jeszcze zainwestować w edukację społeczeństwa informacyjnego, czyli w szkolenia dla przyszłych użytkowników, przede wszystkim po to, aby potrafili korzystać z nowych rozwiązań, ale także po to, aby odczuli potrzebę ich używania – wyjaśnia. RRC liczy, że projekt dla Polski Wschodniej zdynamizuje działania jednostek samorządowych i przedsiębiorstw. Przewiduje, że w związku z tym powstanie duży rynek zbytu, na który dystrybutor dzięki wcześniejszemu przygotowaniu będzie mógł bezpiecznie wkroczyć razem ze swoimi partnerami. KOMSA POMOŻE OPERATOROM Do przetargów przygotowuje się również Komsa. – Z pewnością przyda się nasze doświadczenie z rynku niemieckiego, dotyczące realizacji podobnych programów. Wygrywaliśmy także przetargi na projekty dla operatorów telekomunikacyjnych i współpracujemy zarówno z operatorami regionalnymi, jak i tymi, którzy mają ogólnokrajowy zasięg. Dla operatorów regionalnych przygotowujemy koncepcje planów długofalowej współpracy w ramach zintegrowanych projektów sprzedażowo-logistycznych, które już dziś z powodzeniem realizujemy. Mamy też pomysły na programy edukacyjne dla lokalnych społeczności. W tym zakresie interesuje nas dostawa pomocy dydaktycznych dla placówek samorządowych i edukacyjnych – mówi Wojciech Depa, prezes zarządu Komsy. W jego opinii dobre przygotowanie realizacji planów wymaga też szerszej współpracy z producentami sprzętu teleinformatycznego. Dostawcy sieciówki nie mają wątpli-wości, że na projekcie sieci szerokopasmowej dla Polski Wschodniej da się zarobić. Według Kamila Śliwskiego z Linksysa ze względu na rosnącą liczbę laptopów oraz innych urządzeń mobilnych, a także coraz bardziej atrakcyjne ceny sprzętu bezprzewodowego, w tym regionie Polski można się spodziewać większego zainteresowania modelami bezprzewodowymi niż przewodowymi. Podobnego zdania są przedstawiciele RRC. – Zakładamy, że w najbliższych latach najbardziej popularnymi rozwiązaniami podczas budowy „ostatniej mili” w Polsce Wschodniej, z powodu specyficznego ukształtowania terenu, będą urządzenia bezprzewodowe – dodaje Sławomir Komendarczyk. MARIUSZ KOCHAŃSKIczłonek zarządu Veracompu Od 10 lat, czyli od kiedy Internet stał się realnym medium, na terenach słabo zurbanizowanych w Polsce istnieje problem ostatniej mili. Widać wyraźnie, że operatorzy skupiali się na inwestycjach w DSL w wielkich miastach, gdzie infrastruktura miedziana już istniała. Projekty w małych miejscowościach, na obszarach wiejskich, zwłaszcza na wschodzie Polski, nie dawały gwarancji zadowalającej stopy zwrotu z inwestycji w budowę xDSL-a, czy w kładzenie światłowodów. W takich warunkach dużo lepiej zdają egzamin rozwiązania bezprzewodowe. W ciągu ostatnich dwóch – trzech lat mali, prywatni operatorzy przeprowadzili część inwestycji wykorzystujących różne odmian sieci WiFi, ale brak finansowania zewnętrznego powodował, że musieli inwestować w bardzo krótkim czasie (6 – 8 miesięcy). Ostatnie dwa lata przyniosły sporo zmian w obszarze inwestycji w ostatnią milę. Pojawiły się nowe wolne częstotliwości, a dzięki projektom e-urzędów samorządy zrozumiały znaczenie Internetu w kontaktach z obywatelami. Politycy samorządowi inaczej już postrzegają rolę prywatnych operatorów: zrozumieli, że lepiej być ważnym klientem dla małej firmy telekomunikacyjnej niż niewiele znaczącym nabywcą dla dużego koncernu. Telefonia GSM nie dostarczyła na tych terenach usługi szerokopasmowej w cenie akceptowanej przez klientów mniej zamożnych niż mieszkańcy Warszawy czy Poznania. Jesteśmy przekonani o dużym potencjale tego rynku, stąd szeroka oferta producentów sprzętu radiowego w naszej firmie. Wierzymy, że programy pomocowe UE dla Ściany Wschodniej pomogą zrealizować inwestycje planowane przez naszych partnerów, czyli firmy integratorskie i operatorskie. SŁAWOMIR KOMENDARCZYKProduct Manager Motorola Broadband w RRC Inwestycje na rynku teleinformatycznym na ścianie wschodniej dofinansowwane z funduszy unijnych zdynamizują rozwój firm i wymuszą świadczenie dodatkowych usług. Jestem przekonany, że wiele przedsiębiorstw na tym sojusznikiem w zdobywaniu rynku wschodniej Polski z pewnością będzie wchodząca w życie nowa ustawa samorządowa. Mówi ona o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych w celu aktywizacji jednostek samorządu terytorialnego oraz podmiotów wykonujących zadania z zakresu użyteczności publicznej. Ustawa usuwa także przeszkody prawne w inwestowaniu przez samorządy w infrastrukturę telekomunikacyjną. RRC Poland proponuje wielu podmiotom gospodarczym – resellerom, VAR-om, małym i średnim ISP – program współpracy, zapewniający im kompleksowe wsparcie – od profesjonalnego doradztwa inżynierów, oferty sprzętowej wielu renomowanych producentów rozwiązań bezprzewodowych i przewodowych, w tym Motoroli – po pomoc w uzyskaniu dotacji na realizowane projekty. SIEĆ SZEROKOPASMOWA POLSKI WSCHODNIEJ Projekt o wartości 300 mln euro zakłada budowę infrastruktury teleinformatycznej, uzupełniającej istniejące zasoby, należące do różnych operatorów. Infrastruktura wybudowana w ramach projektu będzie własnością pięciu województw Polski Wschodniej, a powstałe sieci będą otwarte dla wszystkich zainteresowanych przedsiębiorców telekomunikacyjnych, dostarczających usługi szerokopasmowe odbiorcom końcowym, tj. gospodarstwom domowym, firmom czy instytucjom. Dzięki temu przedsiębiorstwa będą mogły budować własne sieci dostępowe na terenach, na których z ich punktu widzenia inwestycje były do tej pory nieopłacalne. Etapy realizacji projektu• Faza przygotowawcza – inwentaryzacja i studia wykonalności.• Przygotowanie i realizacja zadań inwestycyjnych – wyłonienie w drodze przetargu inżyniera kontraktu, który będzie odpowiedzialny za nadzór techniczny i budowlany podczas realizacji projektu w danym województwie.• Faza eksploatacji wybudowanej infrastruktury – wybudowana infrastruktura zostanie powierzona w zarządzanie przedsiębiorcy telekomunikacyjnemu w drodze umowy o partnerstwie publiczno-prywatnym. Przed zmianami na forum kojarzę osobny dział na wspomnienia z podróży, relacjonuje w zaczętym przeze mnie temacie jeśli powinno to być gdzieś indziej proszę o poprawkę Dzień 3. Okuninka-Kodeń-Janów Podlaski (133km) świetna droga bez poboczy itp ale nawierzchnia jak stół nowiuteńka z kasiorki UE odcinki prostej bez ani jednego zakrętu ani nawet łuku to chyba do 4-5 km miały więc można było rozglądać się i cieszyć oko krajobrazem, na wspomnianych ponad 100 km minęły i wyprzedziły nas chyba ze 4 samochody może z wyjątkiem dwóch większych wiosek więc ruch praktycznie zerowy. W miasteczkach i wioskach charakterystyczna zależność po jednej stronie drogi kościół a po drugiej cerkiew z przydrożnymi kapliczkami tak samo. Ciekawsze architektonicznie świątynie: docieramy do słynnej stadniny koni arabskich gdzie stacjonujemy na polance pod bramą stadniny po wcześniejszym ustaleniu tego faktu z panią którą wskazano nam jako kierowniczkę hotelu. stadnina to jakby miasteczko w miasteczku funkcjonuje bardzo dynamicznie myślę że ludzie pracują tu całą dobę, oczywiście na zmiany. Bocianów jest chyba nie mniej niż koni Zaliczamy kawałek ścieżki przyrodniczej "Nadburzańskie Łęgi" niestety w całości z wózkiem raczej nie do przebycia. Nazajutrz ruszamy dalej, w nocy nieźle popadało i łączka na której staliśmy mocno rozmokła, ale Misiek dał radę, jedynie przyczepa wymagała małego mycia przedniej części. Dzień 4. Janów-Grabarka-Białowieża (130km) W Janowie powiedzieli że przepraw przez Bug już nie ma zwłaszcza po powodziach że tylko dla miejscowych i tak dalej ...Ale kawałek dalej w wiejskim sklepiku otrzymałem odpowiednie informacje "przed następnym zkrętem w prawo w drogę piaskową póżniej tak jak chmury i dojedziecie do Bugu a póżniej wzdłuż rzeki i tam znajdziecie" podano mi nawet nr. telefonu, który póżniej potwierdził sie na tabliczne przymocowanej do drzewa nad brzegiem rzeki, no to super jest nadzieja na skrócenie trasy, zagłębienie się w jeszcze bardziej "dzikie miejsca" czyli fajną przygodę trafiliśmy bez problemu. Barka akurat dopływała do drugiego brzegu i miała zaraz wracać po kilku rowerzystów i nas jak mieliśmy nadzieje. Miałem jedynie obawy czy uda mi się "złamać" bo po jednej stronie już drzewa a po drugiej słup do którego zamocowana była lina do przeciagania barki. Wbrew obawom całkiem nieżle to szło, ale różnica wysokości miedzy zjazdem a trapem sprawiła że przyczepa siadła na nim dyszlem, wiec odpinamy i dzieki niezastąpionemu moverowi osobno wjeżdża auto i osobno cepka piękno Bugu Po przeprawie lądujemy w gminie mielnik, troszkę błądzimy i docieramy do Grabarki gdzie ruszamy do sanktuarium na św. górze krzyzy . Jak zwykle nie bede sie wdawał w opisy miejsca bo to każdy może sobie poczytać w necie czy w przewodnikach jedynie szybkie przytoczenie powiedzenia że dla prawosławian Grabarka jest jak Częstochowa dla katolików. Jedziemy dalej, przed nami jeszcze ok 80 km do dzisiejszego miejsca obozowania, ale dosyć szybko docieramy do Hajnówki tam odbijamy i jadąc już droga przez puszcze docieramy do Białowieży mijamy szczątki spalonego Dworu Soplicowo i lustrujemy kemping podajże U Michała wyglada nieżle ale jedziemy dalej zobaczyć kemp. Grudki i ten od razu przypada nam do gustu obszerny, zalesiony, skromny ale fajnie zorganizowany wiaty, paleniska na ogień itd Dzień był dosyć aktywny: przeprawa przez Bug, "zdobywanie" Grabarki dojazd do Białowieży ale dzieciaki dzielnie wytrzymują małą tułaczkę. Ostatnią atrakcją dnia a w zasadzie późnego wieczoru była ulewa i mega burza. Gospodarz ostrzegał żeby być gotowym do ucieczki z spod drzew więc podpory skręcone, cepa przypięta i odpoczywamy nocujemy w pieknej burzowej scenerii Bieżąca sytuacja spowodowała, że tegoroczny długi urlop musieliśmy spędzić w Polsce. Na dodatek już w czerwcu, tuż po poluzowaniu obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. W ten sposób na dwa tygodnie znaleźliśmy się w południowo-wschodniej części Polski. Zapraszam Was na podsumowanie tego wyjazdu. Na szczegółowe relacje przyjdzie czas później. Miały być Kanary, musiał być urlop w Polsce Gdyby nie koronawirus, to w kwietniu eksplorowalibyśmy La Palmę, podobno najbardziej zieloną z Wysp Kanaryjskich. Dwa lata temu zachwyciła nas Teneryfa, więc chętnie wrócilibyśmy na Kanary. Wiadomo jednak, że w kwietniu nigdzie się pojechać nie dało, więc nasz długi urlop musiał zostać przełożony. Sytuacja skomplikowała się o tyle, że mój mąż zmienia pracę i musiał wybrać urlop do końca czerwca. Postanowiliśmy zatem wybrać się w podróż po Polsce. Oczywiście warunkiem była względnie stabilna sytuacja w związku z epidemią, dostępność noclegów i atrakcji. Na początku maja stworzyliśmy zarys planu wyjazdu i zarezerwowaliśmy noclegi. A potem pozostało oczekiwanie i wiara w dobre zdrowie nasze oraz innych Polaków ;) Na początku… Tarnobrzeg Naszym pierwszym celem był Tarnobrzeg. To tam mieliśmy zarezerwowany pierwszy nocleg. Pewnie się zastanawiacie, dlaczego właśnie tam, co jest w Tarnobrzegu? Otóż w Tarnobrzegu znaleźliśmy uroczy domek nad rzeką, w którym chcieliśmy spędzić kilka dni przy okazji zwiedzając okolicę. Ten nocleg był wspaniały – wygodny w pełni wyposażony domek, z dużym tarasem i ogrodem, ze wspaniałym widokiem na rzekę. Bardzo nam się tam podobało i świetnie wypoczywało :) Widok z naszego tarasu w Tarnobrzegu Piękny zachód słońca nad rzeką w Tarnobrzegu – widok z naszego tarasu Jadąc z Poznania do Tarnobrzegu odwiedziliśmy Łysą Górę w Górach Świętokrzyskich. Była wtedy piękna pogoda, jak się później okazało, jedyny dzień podczas naszego urlopu, podczas którego nie padało ;) Opactwo pobenedyktyńskie na Świętym Krzyżu (Łysej Górze) Gołoborze na Łysej Górze (Świętym Krzyżu/Łyścu) w Górach Świętokrzyskich Z Tarnobrzegu zrobiliśmy sobie dwie krótkie wycieczki – do zamku w Baranowie Sandomierskim oraz do ruin zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Oba miejsca nam się podobały. Ruiny zamku Krzyżtopór w Ujeździe Ruiny zamku Krzyżtopór w Ujeździe Ruiny zamku Krzyżtopór w Ujeździe Zamek w Baranowie Sandomierskim Zamek w Baranowie Sandomierskim Główny cel – Bieszczady Bieszczady chcieliśmy odwiedzić od dawna, ale są tak daleko od Poznania, że nigdy nie były nam po drodze. Uważamy, że takich odległości nie ma sensu pokonywać, by na miejscu spędzić 3 dni. Poza tym słyszeliśmy, że najlepiej poruszać się tam własnym autem, a te mamy w sumie od niedawna. Pomyśleliśmy jednak, że lepszej okazji niż teraz nie będzie. Zarezerwowaliśmy nocleg w Ustrzykach Dolnych, z których do gór jest kawałek, jednak jest tam cywilizacja. Rezerwując nocleg na początku maja nie wiedzieliśmy, czy już będą funkcjonować restauracje, więc woleliśmy mieć do dyspozycji całe mieszkanie z kuchnią, a w pobliżu jakiś dobrze zaopatrzony sklep. Deszczowe Bieszczady Podczas pobytu w Ustrzykach padało codziennie po południu, więc dosyć wcześnie musieliśmy zaczynać dzień. Dojazd w góry zabierał nam około 40 minut, więc później musieliśmy się spieszyć, by zdążyć przed ulewą, która codziennie przychodziła między 13 a 14. Udało nam się przejść tylko 3 trasy: – z Przełęczy Wyżniańskiej na Małą i Wielką Rawkę, – z Mucznego na Bukowe Berdo i Krzemień, – z Wołosatego na Rozsypaniec, Halicz i Tarnicę. Bieszczady Bieszczady Mała i Wielka Rawka Bieszczady Bieszczady Na szczycie Tarnicy Poza tym odwiedziliśmy: – Zalew Soliński, gdzie przeszliśmy po tamie w Solinie i popłynęliśmy w rejs statkiem wycieczkowym z Polańczyka, – Sanok, w którym większość czasu spędziliśmy w uroczym skansenie, – zamek w Krasiczynie, – Przemyśl, który świetnie wygląda z góry, – Lesko, które niestety nam się nie podobało, – kilka uroczych drewnianych świątyń. Rynek w Ustrzkach Dolnych Obecnie kościół, dawniej cerkiew w Smolniku Jezioro Solińskie W skansenie w Sanoku W skansenie w Sanoku Rynek w Sanoku Zamek w Krasiczynie Zamek w Krasiczynie Widok na Przemyśl z baszty zamku Rynek w Przemyślu Na koniec Beskid Sądecki Na ostatnie kilka dni urlopu pojechaliśmy do Piwnicznej-Zdrój. Jadąc tam zahaczyliśmy o Krosno, gdzie zwiedziliśmy Centrum Dziedzictwa Szkła (świetne miejsce) oraz o Biecz (małe urokliwe miasteczko). Rynek w Krośnie Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie Fara w Bieczu Ratusz w Bieczu W Beskidzie Śląskim pogoda była jeszcze bardziej kapryśna niż w Bieszczadach, więc udało nam się tylko wejść na Radziejową (czyli najwyższy szczyt tych gór) oraz dotrzeć na Halę Łabowską. W przerwie między burzami odwiedziliśmy także ruiny zamku w Rytrze, malowniczo położone na wzgórzu nad Doliną Popradu. Wracaliśmy do Poznania już nigdzie się nie zatrzymując na zwiedzanie, bo cały czas padał deszcz. Widok na Dolinę Popradu z ruin zamku w Rytrze Widoki ze szlaku żółtego między Łomicą-Zdrój a Halą łabowską Hala Łabowska Widoki na szlaku niebieskim między Łomnicą-Zdrój a Halą Łabowską Widok na Beskid Sądecki z ruin zamku w Rytrze Ruiny zamku w Rytrze Pociąg jadący przez Dolinę Popradu w Piwnicznej-Zdrój Poprad w Piwnicznej-Zdrój Pieniny widoczne ze szlaku na Radziejową Wielki i Mały Rogacz w Beskidzie Sądeckim Beskid Sądecki Wieża widokowa na Radziejowej w Beskidzie Sądeckim Szlak w Beskidzie Sądeckim Podsumowanie Planując wyjazd, liczyliśmy na przejście wielu pięknych górskich szlaków. Jednak pogoda zweryfikowała nasze oczekiwania, bo więcej jeździliśmy po okolicy, niż chodziliśmy po szlakach. Bardzo przydał się samochód, bo niestety przez epidemię koronawirusa transport zbiorowy funkcjonuje o wiele gorzej niż wcześniej (np. w Bieszczadach praktycznie nie było widać żadnych busów). Mimo deszczowej pogody jesteśmy zadowoleni z tej podróży, ponieważ udało nam się zobaczyć wiele miejsc, o których od dawna myśleliśmy (spisałam je niedawno w artykule Miejsca w Polsce, które chciałabym odwiedzić). Jezioro Solińskie widziane w punktu widokowego w Polańczyku Trochę rozczarowały nas Bieszczady, bo infrastruktura turystyczna pozostawia tam wiele do życzenia (nieprzygotowane szlaki, wszechobecne błoto, brak toalet przy parkingach, brak schronisk). A nie są to już dzikie i mało odwiedzane góry, wręcz przeciwnie, ludzi było dużo, więc i problemy narastały. Wrócimy tam pewnie niezbyt prędko i na pewno w bardziej suchą porę ;) Beskid Sądecki bardzo nam się spodobał i koniecznie chcielibyśmy tam wrócić. Jest tam niezwykle malowniczo i kusi nas podróż pociągiem jadącym Doliną Popradu. To fajny pomysł na kolejny urlop w Polsce :) A Wy jakie macie plany? Spędzacie tegoroczny urlop w Polsce?

urlop na ścianie wschodniej